Info
Suma podjazdów to 121210 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2015, Marzec2 - 0
- 2014, Grudzień1 - 0
- 2014, Wrzesień1 - 0
- 2014, Sierpień11 - 0
- 2014, Lipiec7 - 0
- 2014, Czerwiec9 - 0
- 2014, Maj5 - 0
- 2014, Kwiecień4 - 0
- 2014, Marzec9 - 0
- 2014, Luty7 - 0
- 2014, Styczeń2 - 0
- 2013, Grudzień3 - 0
- 2013, Listopad4 - 0
- 2013, Październik8 - 3
- 2013, Wrzesień2 - 0
- 2013, Sierpień10 - 0
- 2013, Lipiec3 - 0
- 2013, Kwiecień3 - 0
- 2013, Marzec3 - 0
- 2013, Luty1 - 0
- 2013, Styczeń1 - 0
- 2012, Październik3 - 0
- 2012, Sierpień7 - 0
- 2012, Lipiec2 - 3
- 2012, Czerwiec6 - 0
- 2012, Maj26 - 7
- 2012, Kwiecień10 - 2
- 2012, Marzec7 - 13
- 2012, Luty4 - 0
- 2012, Styczeń6 - 0
- 2011, Grudzień2 - 2
- 2011, Listopad2 - 0
- 2011, Październik5 - 0
- 2011, Wrzesień9 - 0
- 2011, Sierpień3 - 0
- 2011, Lipiec5 - 0
- 2011, Czerwiec17 - 4
- 2011, Maj21 - 0
- 2011, Kwiecień14 - 7
- 2011, Marzec10 - 0
- 2011, Luty3 - 0
- 2011, Styczeń5 - 0
- 2010, Grudzień3 - 1
- 2010, Listopad9 - 0
- 2010, Październik7 - 0
- 2010, Wrzesień4 - 0
- 2010, Sierpień17 - 1
- 2010, Lipiec13 - 0
- 2010, Czerwiec10 - 0
- 2010, Maj14 - 0
- 2010, Kwiecień13 - 0
- 2010, Marzec8 - 0
- 2010, Luty4 - 0
- 2010, Styczeń2 - 0
- DST 68.00km
- Teren 68.00km
- Czas 03:20
- VAVG 20.40km/h
- VMAX 60.00km/h
- Podjazdy 1453m
- Sprzęt Cannondale f700
- Aktywność Jazda na rowerze
Mazury Rowerem: Olsztyn- Dadaj
Niedziela, 4 lipca 2010 · dodano: 10.07.2010 | Komentarze 0
Pewnego razu na towarzyskim spotkaniu Arek wspomniał, że nigdy nie był na mazurach i chętnie wybrał by się tam rowerem. Szybko podchwyciłem ten pomysł, gdyż nigdy nie byłem z sakwami na żadnym wyjeździe, a Mazury bardzo nadawały się na pierwszy raz. Nasz wyjazd trudno nazwać „wyprawą”, gdyż przejechaliśmy około 300 km w trzy i pół dnia… Nie jest to rewelacyjny wynik, ale głównym założeniem wyjazdu była totalna rekreacja, podziwianie wspaniałych krajobrazów i moczenie się w jeziorach- te cele zostały spełnione w 100 procentach.
Dzień pierwszy:
Nasza podróż zaczęła się w niedzielę o godzinie 8:12 w pociągu do Kołobrzegu, przez co był nieco zapchany i musieliśmy przygarnąć parę osób do przedziału. Z rowerami nie było większych problemów, zawsze gdzieś się je upcha ;) W warszawie wschodniej przesiedliśmy się do pociągu jadącego do Suwałk. Tam było o wiele ciekawiej, gdyż na końcu ostatniego przedziału stały już cztery rowery! Na szczęście pociąg był w miarę pusty i nasze pojazdy wylądowały w przedziale pasażerskim. W pociągu poznaliśmy dwóch rowerzystów, którzy pomogli nam się zapakować. Przez całą drogę z W-wy do Olsztyna wraz ze studentami architektury polibudy W-wskiej toczyliśmy zawziętą dyskusję na tematy polityczne, społeczne oraz gospodarcze przez co podróż minęła w miarę szybko. W Olsztynie zwiedziliśmy stare miasto, zahaczyliśmy o lody w makdonaldzie i wyruszyliśmy na wschód w stronę Wielkich Jezior Mazurskich. Parę kilometrów dalej natknęliśmy się na pierwszy zbiornik wodny. Arek wymyślił, ze będziemy objeżdżać wokół wszystkie napotkane jeziora. Wiedziałem, że to mało realne, ale wiedziałem też, że te plany szybko się zweryfikują. Nastąpiło to dość wcześnie gdyż ścieżka wokół pierwszego jeziora zaczęła zmieniać się w mokradła i totalną dżunglę. Wyjechaliśmy więc na łąkę by wydostać się z buszu, bo nie dało się już jechać dalej. W dali widać było jakieś zabudowania, więc postanowiliśmy do nich dotrzeć, przez około 20 minut pchaliśmy rowery przez podmokłą łąkę pełną ostów i pokrzyw które sięgały nam do głowy. Wyjechaliśmy cali pokaleczeni i podrapani, byliśmy trochę zniechęceni już na początku drogi. Dalej kierowaliśmy się na północny wschód i skręcaliśmy w mniej uczęszczane dukty. Takim sposobem dotarliśmy do miejscowości Silice gdzie mieliśmy możliwość podziwiania unikatowego na skalę europejską akweduktu :) Dotarliśmy do miasteczka Barczewo gdzie spożyliśmy posiłek i dowiedzieliśmy się gdzie w pobliżu można nocować. Wybór padł na jezioro Dadaj. Tuż przed jeziorem zrobiliśmy zakupy na kolacje i śniadanie po czym udaliśmy się na poszukiwanie miejsca na biwak. Po dość długich poszukiwaniach znaleźliśmy miejsce na polance przy samym jeziorze pomiędzy prywatnymi działkami, wybór był idealny. Rozbiliśmy namiot, zjedliśmy kolację, wymyliśmy się i udaliśmy na spoczynek.
P.S. Podana suma podjazdów jest sumą całej wyprawy